Z różnych względów zarzucamy nasze plany i nie ruszamy do dżungli. Postanawiamy po penetrować trochę bardziej Kathmandu i okolice. Dni schodzą nam zatem na oglądaniu zabytków, poznawaniu miejscowych zwyczajów, piciu, jedzeniu i dziesiątków typowych rzeczy, którzy turyści robią w mieście.
Przychodzi dzień powrotu do Polski. Loty przebiegają bezproblemowo. Należy jedynie nadmienić trzystopniowy security check zrobiony przez British Airways. Musiałem użyć swoich prawniczych umiejętności i zagrozić pozwem i odszkodowaniem, aby zatrzymać przy sobie swój daily pack, który, jak każdy wie, jako odrębny plecak stanowi cześć większego plecaka ze sprzętem foto. No ale udało się. Michał niestety został uznany za potencjalnego terrorystę z curry w ręku. Stąd stracił curry jako groźną broń ofensywną przeciwko oczom pilotów. Co za świat!
I tak nasza wyprawa się kończy. Nasza relacja to jedynie wierzchołek tego, co przeżyliśmy, o czym rozmawialiśmy i myśleliśmy i wreszcie co widzieliśmy. Ciągle wracam do tych dni i często przywołuję różny miejsca, ludzi, obrazy. Ach, chciałoby się znów wyruszyć w Wysokie Góry (piszę to rok po wyprawie :-). Jeszcze nie opracowałem wszystkich slajdów, choć są gotowe trzy dobre pokazy z dobrym podkładem muzycznym. Często do nich wracam, o wielu zdjęciach mogę długo opowiadać ciągle bowiem mam przed oczami historię ich powstania.
Chciałbym podziękować Michałowi za to, że był dobrym Towarzyszem podróży. Dzięki! Mam nadzieję, że przygoda była przednia i że moje zalety przewyższyły wady :-). Dziękuję też mojej ukochanej Żonie, bez wsparcia której, ta wyprawa nigdy by się nie odbyła. Podziękowania kieruję raz jeszcze do naszych sponsorów, którzy znacznie się przyczynili do sukcesu naszych starań.
Dni ostatnie (wersja alternatywna Michała)
Kurna. Naprawdę chciałem się przejechać na słoniu. Jednak względy o których pisze Łukasz to przede wszystkim stan moich finansów 🙂 Nic to. Ja tam wprost uwielbiam miasta w stylu Kathmandu, więc parę dodatkowych dni jest mi na rękę. Z perspektywy czasu wiem, że gdybym miał odpowiednie środki na wypad do Kathmandu na weekend z pewnością bym to zrobił. Łukasz wprost chyba przeciwnie – jego marzenie to możliwość lotu bezpośredniego na trasie Poznań – Lukla 🙂
Jak już jesteśmy przy Łukaszu to tak naprawdę On to wszystko wymyślił (znaczy zaplanował, a nie konfabulował…), zapewnił sponsorów i wprowadził plan w życie. Dbał też abym zachowywał podstawowe zasady higieny i abym nie zdziczał do reszty, za co najbardziej jestem mu wdzięczny:) Zaraz po tym, że zaprosił mnie abym z nim pojechał. A co do zdjęć to ja nadal mam jakieś niewywołane rolki:) A Wy, którzy czytacie – myślę, że wystarczy. Nepal czeka.